poniedziałek, 26 maja 2014

Dzień Matki

Dzień Matki. Można mieć do niego różne nastawienie, ale zawsze jest świetną okazją, żeby coś przeżyć, coś zobaczyć, coś zrozumieć, z czymś się rozliczyć.

Pewien filmik, który pomógł mi coś przeżyć i który krążył po Internecie ostatnimi czasy został przeze mnie "przetrzymany" specjalnie na ten dzień. Szczególnie dzisiaj, kiedy będziecie dzwonić, pisać, stać w kolejkach do kwiaciarni albo udawać, że nic się nie stało, polecam przesłanie tego filmu.

Pomyślałem, że ten filmik mówi więcej niż jakikolwiek artykuł, który mógłbym tu napisać. Poniżej oryginał po angielsku, a pod nim wersja dla tych, którzy wolą polskie napisy - trzeba w prawym dolnym rogu (zwykle druga ikona od lewej) wybrać napisy i włączyć wersję polską.

Wszystkim mamom wysyłam uściski! :)


poniedziałek, 12 maja 2014

Zasada "2 minut", czyli jak przestać odkładać na później

Wielu ludzi mówi, że ta prosta zasada zmieniła ich życie.
Kiedy się ją pierwszy raz pozna, wieje banałem. Kiedy zacznie się ją stosować, jej efekty zadziwiają.

Jeśli czynność, jaką chcesz wykonać zajmie Ci 2 minuty lub mniej, zrób to od razu.
Idea została spopularyzowana dzięki Davidowi Allenowi i jego technikach "Getting Things Done" (po polsku "Sztuka efektywności").

Zasada nie wymaga szkolenia, czasu na przygotowania, ani sterty przemyśleń. Można by ją podsumować „Po prostu to zrób!”.

Dlaczego warto stosować zasadę „2 minut” ?


Zabawne z nas stworzenia. Lubimy się martwić, odwlekać i trzymać wszystko w głowie, co generuje uczucie niepokoju. Więcej o tym pisałem w „wypisz, wymaluj, ale nie trzymaj w głowie”.

Są jednak takie czynności przy których rozważanie zajmuje dużo więcej czasu niż sama aktywność, a jej natychmiastowe wykonanie powoduje uczucie małego zwycięstwa.

Mam się umówić do mechanika. No tak, mam się umówić do mechanika. A to później. Później... później... Bzzzz! Czy to zajmie mi 2 minuty? Tak . Więc zrobię od razu. Umawiam się, odkładam telefon, czuję się lepiej.

A może być tak pościelić łóżko. W sumie nie jest źle... a może przyjdą goście? Bzzz...! Czy to zajmie mi 2 minuty? Tak. Więc zrobię to od razu. Chwytam za kołdrę, składam ją. Chowam. Narzuta. Poprawiam. Po minucie czuję się lepiej. Mogłem spędzić tą minutę rozmyślając, czy to zrobić!

Chyba muszę zrobić pranie. Ale to może później. Nie wiem, czy mam dość rzeczy i w ogóle. Bzzz..! Czy to zajmie mi 2 minuty? Tak. Więc zrobię to od razu. Ciuchów dość, wrzucam do pralki, wsypuję proszek, wlewam płyn do płukania, ustawiam program. Gotowe. Nareszcie z głowy!

Pamiętam, że kiedyś wypisałem absolutnie wszystko, co miałem do zrobienia we wszystkich dziedzinach. To było ponad 40 zadań! Odkryłem, że około 10 spośród nich da się zrobić w ciągu 2-3 minut. Powiesiłem coś na ścianie. Puściłem pranie. Umówiłem się do mechanika. Zrobiłem stos rzeczy, które miałem oddać ludziom. W ciągu pół godziny wykonałem dziesięć zadań i poczułem się jak Super Man!

Spróbujcie i Wy!

Warto wyrobić sobie nawyk, który ucina niepotrzebne rozmyślania na temat rzeczy bardzo prostych, które po prostu trzeba zrobić, a nie ciągle snuć wyobrażenia! Inaczej nasze listy rzeczy do zrobienia zupełnie niepotrzebnie rosną i rosną, przytłaczają nas i coraz mniej chce się robić.

Jeśli to zajmuje 2 minuty lub mniej – zrób to od razu.



Kiedy nie stosować zasady „2 minut” ?


Kiedy jesteśmy w coś zaangażowani i nasza uwaga jest pochłonięta, nie warto sobie przerywać. Lepiej zapisać myśl i kontynuować niż się rozpraszać.

Piszę artykuł i przypomina mi się samochód i wizyta u mechanika. Nie dzwonię od razu. To wyrwało by mnie z kontekstu i powrót do niego i pełnego skupienia zająłeby mi kwadrans. Zapisuję na kartce, że mam zadzwonić i kontynuuję pisanie. To było 5 sekundowe przerwanie. Kiedy skończę pisanie, na pewno zadzwonię.

A teraz spróbujcie i Wy.
Kiedy pojawi się jakaś myśl o tym, żeby coś zrobić i zajmie to 2 minuty lub mniej, zamiast rozmyślać, po prostu to zróbcie.

Oczywiście nie chodzi tutaj fizycznie o 120 sekund, bo mogą to być równie dobrze 3 minuty lub 5. Ważne jest to, by nasze rozważania swoim rozmiarem nie przerosły aktywności, której dotyczą.

A zatem – do dzieła! :)


Zobacz również:





czwartek, 8 maja 2014

Porozumienie Bez Przemocy, czyli jak dogadać się z (prawie) każdym

W swojej wyjątkowości, niezwykłej i unikalnej kombinacji cech charakteru, historii, przeszłych przeżyciach, aktualnym nastroju, mamy aż i tylko słowa. Przyznacie pewnie, że używamy ich dość nieporadnie...

W poprzednich artykułach opisałem cztery główne elementy Porozumienia Bez Przemocy – spostrzeżenia i oceny, emocje, potrzeby i prośby. Po paru miesiącach praktyki, a tuż przed szkoleniem, mam parę przemyśleń i spostrzeżeń, które może pomogą i Wam.

Ludzie mówią o swoich potrzebach


Widzę mnóstwo oceniających ludzi, wściekających się, wyzywających, wycofanych. Frustratka napisała na swoim blogu tekst, który do mnie trafił:

[...] Ale o nic mi nie chodzi, człowieku. Daj mi spokój, już nie chcę. Nie chce mi się nic mówić. Gadać mi się nie chce. Nie. Nic nie chciałam ci wyznać. Coś tylko powiedzieć. Nieważne. Nieważne już. Idź, zajmij się sobą.. [...]
Polecam przeczytać cały wpis. Znam to z wielu rozmów, Wy też?

Teraz zmieniam swoje uszy. Słyszę konkretne słowa. Rozumuję logicznie. Tylko pod spodem słów słucham potrzeb. Ludzie wyrażają je na bardzo różne sposoby, ale bardzo rzadko wprost.

Zawsze wieczorami jesteś zmęczony. Praca jest ważniejsza niż ja”. Świetny materiał na kłótnię. Kto by nie wszedł w defensywę po takim zdaniu? A jaką potrzebę wyraża? Pewnie intymności, bliskości, wspólnego czasu? To są piekne rzeczy nieumiejętnie wyrażone. Ale jeśli je usłyszę pod warstwą słów, możesz nawet wypowiedzieć je podniesionym, zirytowanym głosem i nie zrobią mi krzywdy.

Od rodziców można usłyszeć (maturzyści, powodzenia!), że „za mało się uczyłeś, zmarnowałeś czas i dalej go marnujesz”. A jaką potrzebę to wyraża? Troski o Twoją przyszłość, żebyś dobrą pracę znalazł i osiągnął więcej niż mi się udało. Życzę Ci jak najlepiej.

Z takimi uszami mogę słuchać człowieka, który na mnie krzyczy i nie wyrządza mi to krzywdy. Jego gniew nie może z niego wyskoczyć i mnie uderzyć, jeśli sobie na to nie pozwolę. On po prostu nieumiejętnie mówi o tym, czego potrzebuje. Chyba nawet bardziej mu współczuję niż się na niego złoszczę. Szanuję jego potrzeby. Szanuję też swoje. Spróbujcie.




Łatwo zapomnieć o potrzebach i uczepić się strategii


Musisz dłużej się uczyć. Musisz wcześniej wstawać. Musisz iść do tych ludzi i z nimi porozmawiać. Musisz schudnąć. Musisz być bardziej zdecydowany. Musisz mówić innym tonem głosu.

Mam mnóstwo pomysłów jak po mojemu usprawnić Twoje życie. Mnóstwo ludzi bawi się w „wujka dobra rada” i najlepiej wiedzą, co masz zrobić. Łatwo uczepić się konkretnych strategii zaspokajania potrzeb i zapomnieć o samych potrzebach.

Dobrze Ci życzę. Zdaj maturę. Pójdź na dobre studia. Miej fajną pracę i udane życie. Moja potrzeba wynika z miłości. Tak strasznie łatwo w tej sytuacji uczepić się tego, że masz wstawać codziennie o dziewiątej i uczyć się bez przerwy do wieczora. Mogę być zły, jeśli tego nie zrobisz. Ty leniu. Ty niewdzięczniku.

Chcę dla Ciebie jak najlepiej, a jesteś autonomiczną jednostką. Zrobisz po swojemu, bo to Ty poniesiesz konsekwencje swoich czynów.

Wcale więc nie musisz dłużej się uczyć. To strategia. Moje mięśnie, szczupłe ciało albo ładnie wyrzeźbione mięśnie to może być po prostu głośne wołanie o akceptację. Chcę, żeby mnie ktoś kochał, taki jaki jestem. Bycie chudą, z nienagannym makijażem i ładnie ubraną to tylko przykrywka mojej prawdziwej potrzeby.

Łatwiej jest oceniać i skupić się na tobie, niż odkryć siebie


Czasem lepiej wiem, co inni powinni zrobić. To okropne. To oni odpowiadają za swoje życie i jeśli nie proszą o pomoc – nic mi do tego. Ale nawet jak tego nie mówimy, nasze głowy przepełnione są ocenami.

Ale dziwnie ubrany. Beznadziejne te kolczyki. Ja wymiękam, ale on dziwnie mówi! Nie powinien tego robić. Powinni bardziej dbać o samochód. Ale tu syf! Jak można tak się zapuścić? Straszne z niej strachajło. Ale on jest powolny!

Pewnie, że może mi się to wszystko nie podobać. Pewnie, że mam do tego prawo. Strasznie trudno jednak zacząć zdanie od „ja”, a nie od „ty”. To ja mam potrzebę porządku, konsekwencji, rozwoju. Zamiast myśleć o sobie, potrzebach które odkrywam dzięki pojawiającym się emocjom, myślę dużo o tobie, będę próbować cię poprawiać. I się sfrustruję. Albo będę zmuszony użyć siły, niekoniecznie fizycznej.

W końcu to twoje życie i zrobisz z nim co chcesz. Strasznie trudno się z tym czasem pogodzić!

Trudno jest uświadomić sobie, co czujemy


Co czujesz w tej chwili?

Ile razy słyszeliście „czuję się nie kochana”, „czuję się odrzucony”, „czuję, że mnie oceniasz” itp?

Problem w tym, że to są moje wyobrażenia, co ty sobie o mnie myślisz albo domysły na temat rzeczywistości, a nie prawdziwe emocje. W ten sposób ciągle mówię o tym, co siedzi w mojej głowie, a nie sercu. Można się zamknąć w klatce wyobrażeń i stracić kontakt z samym sobą i z tym co się czuje.

Lekceważony, manipulowany, naciskany, napastowany, niechciany, niedoceniony, niedostrzegany, niewspierany, niewysłuchany, niezrozumiany, odtrącony, opuszczony, osadzony, oszukany, podejrzewany, pogardzany, wykorzystany, wyzyskany, zahukany, zakrzyczany, zaniedbany. To są słowa. I żadne z nich nie opisuje emocji.

Mogę być markotny, napięty, niepocieszony, niespokojny, nieszczęśliwy, niezadowolony, oburzony, odrętwiały, onieśmielony, osowiały, podenerwowany, podminowany, podrażniony, poirytowany, przerażony, przybity, przygaszony, przygnębiony, przytłoczony, rozdrażniony, rozgoryczony, smętny, smutny, spanikowany, speszony, spięty, zaskoczony, smutny i zszokowany.

Ale mogę też być beztroski, energiczny, nakręcony, nasycony, natchniony, nieskrępowany, oczarowany, olśniony, oniemiały, oszołomiony, pełen nadziei, optymizmu, pełen werwy, pobudzony, podbudowany, podekscytowany, poruszony, przejęty, radosny, rozbawiony, rozczulony, rozradowany, skoncentrowany, skupiony, szczęśliwy, zbudowany, zdopingowany, zdumieny i zdziwiony.

Więc jeszcze raz zapytam: co czujesz w tej chwili? :)


Prośba


Pisałem o proszeniu, więc teraz kolej na mnie.

Chcę Was prosić, żebyście ten artykuł wysłali swoim znajomym. Polubili go na facebooku. Napiszcie w komentarzu, co było dla Was ważne w całej tej serii albo opiszcie swoje próby komunikowania się bez przemocy. Chcę być praktyczny i to jest dla mnie znak, że to komuś realnie pomaga.

Ja lubię robić rzeczy dokładnie, ale też rozwijać innych i pomagać żyć pełnią życia. Czuję się więc niepocieszony, że choć zrobiłem to najlepiej jak na dziś potrafię, to dość pobieżnie. Jestem też poruszony i szczęśliwy, kiedy widzę jak różni ludzie w moim otoczeniu zmieniają swoje życie tylko dzięki temu, że zmienili sposób w jaki mówią i słuchają innych.
Powodzenia!


Zobacz również:




czwartek, 1 maja 2014

Porozumienie Bez Przemocy - Prośby, czyli jak prosić, żeby się nie frustrować

W całej naszej podróży przez Porozumienie Bez Przemocy pozostał nam ostatni element układanki. Kiedy wskoczy na swoje miejsce, spróbujemy przyjrzeć się obrazowi całości z różnych perspektyw.

Wśród naszego arsenału środków, którymi ulepszamy nasze życie i życie ludzi dookoła jest podupadłe, trochę już zapomniane, w świecie niezależności wykpiwane, proszenie. Jedni uznają je za przejaw słabości. Inni mogą gardzić ze względu na uzależnienie od innych. Czasem rodzice uczą nas być samodzielnymi i nie prosić o pomoc. Później, kiedy w dorosłym życiu prosimy, robimy to często potwornie nieudolnie i tak naprawdę prosimy się głównie o kłopoty.

Skąd ta frustracja?


Problem polega na tym, że nikt nigdy nie uczył mnie tak prostej rzeczy jak proszenie. A Was?

W telewizji i dookoła nas widzimy jak ludzie się wściekają, smucą i wpadają w depresje, zaciskają zęby, obojętnieją, „strzelają fochy”, a tak strasznie mało jest przykładów ludzi, którzy w swojej rozbrajającej szczerości i pokorze potrafią wprost poprosić o to, czego chcą.

Prośba jest niebezpieczna. Obnaża nas i nasze potrzeby. Wymaga zastanowienia nad tym, o co nam naprawdę chodzi. Wielu uzna ją za zbyt zuchwałą. Przejdzie nasz wewnętrzny krytyczny system pod kątem sensowności, celowości, dawki strachu, wiary i zaufania. A na sam koniec ktoś może nam odmówić, a to boli.

Jednym z głównych problemów jest jednak to, że często sami nie wiemy, czego oczekujemy od innych... Czy warto próbować?

 „Wielu moich klientów potrafiło zauważyć, jak bardzo własna nieświadomość, czego tak naprawdę chcą od innych, wzmaga ich frustracje i depresje.”

Jak często prosimy?


Klatka stop. Spójrz na swój poprzedni tydzień, a może i ciut dłużej. Ile razy targały Tobą różne emocje względem innych ludzi? Gniew, smutek, strach?

A ile razy zdarzyło Ci się poprosić kogoś o coś? Spróbuj przypomnieć sobie jakąś prośbę, która wyszła z Twoich ust.

Przyznam się, że sam mam z tym okropny problem.

„Trafiła w sedno. Rzeczywiście, nie pamiętam, żeby chociaż raz jasno powiedziała ojcu, jakie ma wobec niego oczekiwania. Robiła aluzje i wyczyniała najrozmaitsze akrobacje, ale nigdy wprost nie poprosiła o to, czego potrzebowała.”
 „Wszystkim nam się zdarza, że usiłujemy – podobnie jak ten ojciec – niejasnym, abstrakcyjnym językiem powiedzieć innym ludziom, jak mają czuć lub postępować, ale nie wskazujemy konkretnych działań, dzięki którym mogliby spełnić nasze życzenie.”
Najgorzej z tym jest w relacjach damsko-męskich. Kto z Was tego nie zna?

Moja żona z nieszczęśliwą miną pokazuje gąbkę do mycia naczyń, a następnie z lekkim obrzydzeniem każe mi ją powąchać. No śmiedzi okropnie, z metra czuć, nie muszę podchodzić. Na razie nie rozumiem o co chodzi. „Piotruś, ta gąbka potwornie śmierdzi!”. Mój męski umysł przetwarza fakty i przyznaje rację. Na razie zero emocji, może trochę strachu o to, co się szykuje z powodu głupiej gąbki. Tak, już nie lubię tej gąbki. „Znowu nie wycisnąłeś gąbki po myciu!”. No masz. Stara się człowiek, żeby się Księżniczka nie czuła samotna nad garami, zmyję je,  wypucuję całą kuchnię, a ona tego w ogóle nie docenia. Wymyłem wszystko, a tu nieszczęście z powodu gąbki za 1zł. Trzeba ją wyrzucić, wyjąć nową i po problemie!

Kolejna klatka stop. Niezły początek całkiem dobrej kłótni. Księżniczka nie znosi jak się coś marnuje, szczególnie przez niedbalstwo. Co innego Staranność. Skupienie. Dobre wykorzystanie tego co się ma. Ja nie znoszę, gdy rzeczy są ważniejsi niż ludzie. Potrzebuję docenienia, w drobnostkach też.

Przyznaję więc z całą prostotą jaką mam... że nie umiem dbać o gąbkę do naczyń. Facet po trzydziestce nie umie nie „zaśmierdnąć” gąbki do naczyń! Bo to przecież nie pierwsza i nie ostatnia z mojego arsenału zmarnowanych egzemplarzy.

Księżniczka  bez zażenowania, choć z niedowierzaniem, robi mi szkolenie z obsługi gąbki do naczyń. Obiecuję, że nakręcę o tym film dla facetów! Prosi mnie bardzo konkretnie krok po kroku. Nakładam płyn na gąbkę. Myję. Myję. Myję. Skończyłem. Płukam gąbkę wodą i wyciskam z niej całą pianę. Aż już nie ma piany. Dokładnie wyciskam i odkładam do wyschnięcia. Proste. Każdy debil zrozumie!

I tu się muszę przyznać, że przez wszystkie lata mojego życia pomijałem krok „Płukam gąbkę wodą i wyciskam z niej całą pianę”! Owszem wycisnąłem i zostawiłem do wyschnięcia, ale śmierdzieć smierdziało. Olśniło mnie. I nagle zamiast problemem stałem się rozwiązaniem. Pewnie, że takie coś to umiem zrobić. Uśmiech. Ulga. Niedowierzanie.

I od wielu miesięcy chyba nie zmarnowałem już w ten sposób żadnej gąbki!
W innych dziedzinach też już stało się łatwiej.
W ten sposób można przetłumaczyć „proszę, żebyś ze mną spędzała więcej czasu” na „chciałbym raz w tygodniu spędzić z tobą popołudnie sam na sam” (ach, więc o to mu chodziło!). „proszę, żebyś dbała o nasz samochód” kontra „proszę, zbierajmy kubki, papierki i śmieci do woreczków i wyrzucajmy je po podróży”.

Konkret


Przysłuchajcie się temu jak ludzie proszą i jak strasznie niekonkretne to bywa. Nie jestem w Twojej głowie, nie czuję tego co Ty, miałem inne dzieciństwo, moi rodzice przykładali wagę do innych rzeczy, miałem znajomych i relacje, które mnie ukształtowały. To jest bardzo romantyczne, że rzuci się frazes, a ktoś wyczyta resztę w naszych myślach. I właśnie stąd tyle nieszczęścia.

Jeśli masz odwagę, nie boisz się prostoty – poproś konkretnie. Szczególnie facetów. Oni kochają być częścią praktycznego, konkretnego rozwiązania, a nie ciągle problemem.

„Oprócz tego, że posługujemy się kategoriami działań pozytywnych, unikamy też mętnych, abstrakcyjnych lub dwuznacznych sformułowań i nadajemy swoim prośbom postać konkretnych postulatów, które słuchacz ma szansę zrealizować.”
„Posługiwanie się niejasnym, abstrakcyjnym językiem często kamufluje tego rodzaju agresywne gierki między ludźmi.”

Prośba, czy żądanie?


Z prośbami w praktyce jest też jeden poważny problem. Kiedy mówimy „proszę”, bardzo często formułujemy żądanie. A żądanie i prośba to nie to samo. To nawet bardzo nie to samo.

„Kiedy rozmówca słyszy żądanie, widzi przed sobą tylko dwa wyjścia: uległość albo bunt.”
Proszę cię zmyj po sobie gary. Proszę posprzątać mieszkanie. Proszę natychmiast posprzątać zabawki. Proszę natychmiast zamknąć drzwi. Proszę pojedźmy tam.

„Prośba wyrażona z pominięciem uczuć i potrzeb osoby, która ją wyraża, może zabrzmieć jak żądanie.”
Jak odróżnić prośbę od żądania? Wystarczy nie wykonać prośby i zobaczyć co się wydarzy. „Pół godziny temu prosiłam was, żebyście posprzątali pokój i co to jest?”. Nie mamo, nie prosiłaś. Zażądałaś. Miej odwagę powiedzieć wprost „żądam, żebyście natychmiast posprzątali zabawki”. Przynajmniej nie gramy w żadną grę.

Teraz kiedy proszę, słucham swoich słów i z przerażeniem często stwierdzam, że nie proszę, tylko żądam. Kamufluję się za tym „proszę” jak dziecko które zasłania oczy i myśli, że go nie widać. A kiedy już czegoś żądam, mój rozmówca może mi ulec albo się zbuntować. Oba rozwiązania koszmarnie niedobre. Potrzebuję partnera, zrozumienia, współpracy.

„Proszę cię, dbaj o tą gąbkę!” wygeneruje mój bunt. Może z czasem ulegnę. Wcale nie robię tego ze złej woli. Trudno w to uwierzyć, ale mgliste „dbaj” przetłumaczone na „wypłucz dokładnie i wyciśnij” działa odprężająco (może dlatego kobiety czasem mają mężczyzn za duże dzieci). I tu nie chodzi o gąbkę za 1zł i to, że źle pozmywałem. Nie znosisz jak się coś marnuje, wiem, ja też nie. Nawalam, ale uczę się. Dziękuję za twoją cierpliwość. Teraz chce mi się zmieniać i nie będę ani uległy, ani się buntował. Poczułem to, o co ci chodzi.

Spróbujcie przez najbliższe dni prosić. Wprost prosić. Konkretnie prosić. Nikt tu nie jest głupi. To nie tak, że komuś nie zależy. Nie robi tego specjalnie. A kiedy żądacie, to przynajmniej powiedzcie wprost i patrzcie na konsekwencje, w końcu jesteśmy autonomicznymi jednostkami i potrzebujemy szacunku.



Zobacz również: