wtorek, 12 sierpnia 2014

Koniec roku eksperymentów

Rok temu wyszła moja książka o produktywności (i e-book). I zaczął się rok eksperymentów.

Dokupiłem trochę sprzętu, zacząłem treningi "na poważnie" na różnych frontach, miałem wykłady na Slot Art Festiwalu, wystąpiłem na paru konferencjach, nagrałem parę filmików o rozwoju osobistym i produktywności, próbowałem różnych koncepcji na blogu, youtubie, zacząłem pisanie dla Lifehack i Productive Magazine PL, przeorganizowałem swoje aktywności. Istny chaos. Eksperymenty i lekcje do wyciągnięcia.

Tegoroczny Slot Art Festiwal zbiegł się z podsumowaniami, a jednocześnie był niezwykle inspirujący, dzięki paru ludziom, których spotkałem i miałem okazję zamienić parę słów - chyba szczególnie Konradowi Kruczkowskiemu z bloga Halo Ziemia. Swoją drogą to, co Konrad zrobił z kobietami osadzonymi w areszcie śledczym jest fantastyczne.

Bardzo dużo uczę się robiąc szkolenia i prowadząc wykłady. Kiedy projektuję ćwiczenie, testuję je na sobie i często odkrywam nową rzeczywistość. Dlatego właśnie bardzo lubię tworzyć nowe treningi! - pozwalają mi spojrzeć na samego siebie z innej perspektywy. Jedno z ćwiczeń, które stworzyłem na potrzeby Slotu bardzo mi pomogło podjąć różne trudne decyzje, a jednocześnie wyzwolić mnóstwo energii.

Przyznam się Wam, że mój poziom energii i zapału w pisaniu tutaj bardzo się waha i dlatego ten blog w tej formie przestanie niedługo istnieć. Chcę dawać z siebie wszystko. Robić najlepiej jak potrafię. Kiedy robiłem diagnozę swoich wartości, jedną z pierwszych była "pasja" i "autentyczność". Kiedy tu piszę, chcę żeby wypływało to z mojej głębi. Z moich wartości. Z jakiejś głębszej misji na życie.

Wrzesień przyniesie coś zupełnie nowego. Potrzebowałem czegoś, co będę robił z prawdziwą pasją, w czym mógłbym się rozwijać, a jednocześnie będzie przynosić ludziom realną wartość. Coś, co do tego będzie radością i zabawą. Kiedy myślę o nowym projekcie, uśmiecham się, jest kosmiczny, zobaczymy jak Wam się spodoba :)

Przez ostatni rok pootwierałem mnóstwo drzwi, wiele się nauczyłem, nie wiem nawet ile razy odbiłem się od ściany, czasem miękkiej, czasem twardej. Mam nadzieję, że lekcje odrobiłem porządnie! Z wielu aktywności już zrezygnowałem, zamykanie innych jest w drodze, teraz pora zatankować paliwo do pełna i wystrzelić z pełną prędkością w tej garstce, która zostanie.

Dziękuję Ci, że to czytasz, szczególnie, jeśli komentujesz lub piszesz do mnie. Nawet jeśli nie - świecisz się w statystykach i dajesz mi energię do dalszego pisania. Ktoś to czyta, dla kogoś to jest wartościowe - niewiele jest wspanialszych uczuć.

Do usłyszenia!


sobota, 19 lipca 2014

Spełnianie marzeń

Siedzę spakowany, za chwilę wyruszam i jest spora szansa, że za niecałe 48 godzin spełnię swoje marzenie z dzieciństwa. Trudno opisać to uczucie! Mieszanka ekscytacji, wzruszenia, strachu... Do tego ogromna wdzięczność dla jednego człowieka.

Nie pamiętam jak wpadłem na "Ostatni wykład", ale jego autor, Randy Pausch, zrobił na mnie ogromne wrażenie. Historia jest bardzo poruszająca i polecam każdemu ją zobaczyć.
Po filmie przyszła pora na książkę, w której Randy porusza dużo więcej prywatnych wątków, o których, jak sam przyznaje, nie mógłby publicznie powiedzieć bez całkowitego "rozklejenia się".

O książce i filmie wspominam dlatego, że to właśnie po ich "pochłonięciu", usiadłem na łóżku wzruszony i zadałem sobie pytanie: a o czym ja właściwie marzę?
Zrobiłem sobie dobrą herbatę, wyłączyłem telefon, wziąłem kartkę papieru, usiadłem i wyruszyłem w podróż poszukiwania marzeń. To było 6 lat temu. Moje życie było pełne aktywności, zadań do wykonania, ambitnych celów do osiągnięcia, spotkań, biegu z dnia na dzień i tygodnia na tydzień. Tak naprawdę, rzadko myślałem kategoriami marzeń.

Wtedy, w magicznej krainie pokoju w którym mieszkałem, w godzinę, która trwała niczym całe popołudnie, wypisałem sobie marzenia: uśmiechnięte, zuchwałe, nieśmiałe, a niektóre szalone.
Niewiele później niesiony różnymi przeżyciami i silnymi emocjami, lista została potargana i wyrzucona.

Sześć lat później wciąż pamiętam dokładnie co na niej było, o takich rzeczach trudno zapomnieć! Parę z nich już się spełniło - dzięki szczęściu, różnym decyzjom, a niektóre dzięki Przyjacielowi.
To jedno, wyjątkowe pragnienie ma szansę spełnić się pojutrze i wiem, że to dzięki temu, że sobie je uświadomiłem i zapisałem. Wyjątkowe dlatego, że tę tęsknotę pamiętam jeszcze z czasów głębokiego dzieciństwa i wyjazdów do babci.

Może to dziwne, ale latami mogę nosić coś w sercu i w pełni sobie tego nie uświadamiać, aż chwilę nad tym nie pomyślę i nie naskrobię. Moment, w którym zobaczyłem to przed sobą, napisane moim charakterem pisma, pomyślałem: zrobię to.

Kończę pakowanie, wyruszam. Oby się udało!
A może i Ty masz w sobie marzenia, które krążą w nienazwanej przestrzeni, przytłoczone codziennymi aktywnościami?

czwartek, 10 lipca 2014

Slot Art Festiwal 2014

Chyba każdy ma takie miejsca, do których lubi wracać co rok. To samo miejsce, garstka znanych ludzi, inspiracje, pomysły, ale też świadomość mijającego czasu - byłem tu dokładnie rok temu!
Dla mnie takim miejscem jest Slot Art Festiwal. Aż trudno uwierzyć, ale jestem tu jedenasty raz! :)

Nie potrafię nawet powiedzieć ile dzięki Slotowi zyskałem. Uwierzyłem w otwartość ludzi, ładowałem akumulatory, mogłem spróbować chodzenia na szczudłach, pouczyć się języka migowego, grania na bębnach i digeridoo, pantomimy, śpiewu, odbyć dziesiątki godzin rozmów, wysłuchać wykładów niezwykłych ludzi, posłuchać setki godzin dobrej muzyki. Ukołysać się tym klimatem, gdzie dużo ludzi wydaje się starymi znajomymi. Wszystko to w starym pałacu, który posiada zupełnie niezwykły klimat.

Slot, jak co roku udowadnia, że dzięki człowiekowi coś rodzi się z niczego. A człowiek może narodzić się na nowo.

Kto nie był, może jeszcze dojechać! :)








piątek, 27 czerwca 2014

Jak praktycznie wykorzystać świadectwo?

Zakończenie roku szkolnego. W tramwajach, autobusach, na przystankach i na ulicach pełno tych pięknie ubranych, młodych ludzi, którzy z papierkami w rękach myślą o swojej przyszłości. No dobra, pewnie bardziej o wakacjach. A może po prostu o tym, jak dzisiaj pobalować? Albo jak przeżyć spotkanie z rodziną? Powtórzmy za Marines: "co nas nie zabije, uczyni nas silniejszymi" ;-)

Parę nazw przedmiotów i rząd cyferek z góry na dół. I na to tyle trzeba się było napracować? A teraz smutna (a dla niektórych radosna) prawda: prawdopodobnie nikt nigdy w pracy i w dorosłym życiu nie spojrzy na świadectwo szkolne. Nikt nigdy nie zapyta o średnią na świadectwie maturalnym. Nie zapyta nawet o średnią ze studiów ani ocenę na dyplomie! Ważne jest to, co realnie potrafisz, jakim jesteś człowiekiem i jak brzmi odpowiedź na pytanie, które zadaje sobie większość ludzi w pracy po rozmowach z kandydatami: "czy chciałbym z nim pracować?"

Co Adam Małysz miał z matematyki?
Co Robert Kubica albo Robert Janowicz mieli z fizyki?
Jaką średnią w podstawówce miał Karol Wojtyła?
Czy Mariusz Gortat skończył technikum, czy liceum?
Czy kogoś to obchodzi?

Dlatego, jeśli dostałeś dziś świadectwo albo masz dziś kogoś takiego koło siebie zróbcie trochę inne ćwiczenie. Obok nazwy każdego z przedmiotu, z dala od oceny na którą już pewnie nie spojrzy, napisz dwie liczby w skali od 0 do 10, jak bardzo zgadzasz się (10) albo nie zgadzasz (0) ze stwierdzeniami:

  • Jest w tym coś pasjonującego
  • Ciężko pracując mogę być w tym najlepszy/a na świecie

Kiedy na rozmowie kwalifikacyjnej widzę kogoś, kto jest pasjonatem tego co robi, od razu wiem, że będzie w tym lepszy niż najlepszy kujon. Czuje to, rozwija się sam, bez poganiania, ma pomysły, widać w nim tą iskrę, którą zaraża ludzi wokół. Nie będzie bał się pomyłek, ani eksperymentować. Bardziej będzie bał się stagnacji.
Jeśli masz piątki z góry na dół, paradoksalnie, dla pracodawcy możesz być zwykłym nudziarzem, który stara się wszystko robić dobrze i przez to w niczym nie jest wybitny.

Nikt nie może być najlepszy we wszystkim. Jeśli na świadectwie albo ocenie rocznej w pracy widzicie jedną cyferkę, która mówi jak ktoś Was ocenia, dopiszcie obok dwie swoje, a potem przyjrzyjcie się tym, przy których postawiliście 7 i więcej. Bardzo bym chciał pracować i być wokół ludzi, którzy w swoim życiu skupiają się na tym, co ich pasjonuje, szukają tego, a tego ciężko pracują wierząc, że mogą być w tym najlepsi na świecie. I myślą, jak wykorzystać to w życiu innych ludzi.

Na koniec parę słów od Steve'a. Nie jestem jego wyznawcą, a do tego wszyscy już to znają, ale chyba dziś szczególnie aktualne. I warto sobie to regularnie przypominać: Stay hungry, stay foolish.
(filmik ma polskie napisy, które trzeba włączyć na dole, po uruchomieniu)


Zobacz również:


wtorek, 17 czerwca 2014

Dobro, łzy, uśmiech - na odtrutkę

Szczególnie wtedy, gdy wokół polityczne burze, mnóstwo przykrych słów, chciałoby się ten kwas zneutralizować i czymś rozpuścić. Zwłaszcza, gdy nie jesteś kibicem piłki nożnej! :)

Ostatnio totalnie rozkleiłem się oglądając "dowcip" zaaranżowany przez Magika Rahata (jego kanał na youtube ma ponad 3 miliony subskrybentów).

W marcu tego roku Rahat pomógł bezdomnemu ze swojej okolicy dając mu wygrywający los na loterię, darując mu go zamiast banknotu lub monety. Drobnym kłamstwem było powiedzenie, że nie wie jaką kwotę ten kupon wygrywa, bo cała sytuacja została zaaranżowana w taki sposób ze sprzedawcą w sklepie, by bezdomny po prostu wygrał 1000 dolarów.
Jego reakcję możecie zobaczyć na poniższym filmiku:



Klip obejrzało do dziś ponad 17 milionów ludzi, a reakcja bezdomnego tak poruszyła widzów, że pisali do Rahata, jak mogą pomóc i wpłacić więcej pieniędzy. Wystartował on zatem kampanię Internetową zbierającą 20.000 dolarów i ... udało się przebić ten cel ponad dwukrotnie!

Miesiąc temu Rahat opublikował film, w którym ów bezdomny - Eric - dostaje ... dom.
Za zebrane pieniądze udało się wynająć przytulne miejsce i całkowicie je urządzić. Pod pretekstem zjedzenia wspólnego obiadu Rahat zabiera naszego bohatera do miejsca, które później stanie się jego schronieniem.

Czy Was też tak porusza jego reakcja? :'-)



Rahat znany jest w Internecie z robienia dowcipów, jak np. "jeżdżenie po mieście ubranym jak fotel samochodowy", co możecie zobaczyć poniżej.

Ale byłoby super, gdybyśmy my mogli robić podobne dowcipy w naszej okolicy! I gdyby nasze dowcipy miały taką moc zmiany życia.
A może znacie podobne historie? - dajcie mi koniecznie znać.




Zobacz również:




wtorek, 10 czerwca 2014

Walka z depresją

Nie mogę bez echa przepuścić ostatnich wydarzeń, w tym wyznania Justyny Kowalczyk i lawiny na temat depresji, która ruszyła później w mediach, w tym największych portalach w Polsce np. gazeta.pl lub sport.pl.

Produktywność i depresja


Produktywność i depresja, czy to w ogóle idzie w parze? Jak widać może. Widzimy tylko zewnętrzne zachowania każdego człowieka, a często zupełnie nie wiemy z czym się zmaga i jak się czuje. Ja osobiście Justynie bardzo dziękuję za to, że ten temat wyciągnęła na światło dzienne, bo może to pomóc bardzo wielu osobom wyjść z tego okropnego, nieznanego wielu ludziom stanu.

Czasem produktywność, zaangażowanie w mnóstwo inicjatyw, kalendarz zapchany do granic możliwości i ogrom aktywności to tylko zagłuszacze wewnętrznego bólu. Poza osiągnięciami, za które możemy ludzi podziwiać, spójrzmy czasem przez mgłę pozorów i zobaczmy czującego, często zmagającego się ze sobą i światem człowieka.

Walczy tak długo, jak długo ma siłę, aż pewnego dnia nie ma nawet energii na tyle, by wstać z łóżka.

Depresja wokół mnie


Wśród bliskich mi ludzi, a także znajomych mam garstkę osób, która zmaga lub zmagała się z depresją. Gdy czuli się bezpiecznie i akceptowani, byli w stanie powiedzieć, jakie naprawdę jest ich życie. Często na zewnątrz zupełnie nie można tego poznać - dają sobie radę, czasem wręcz dużo lepiej niż inni, aż nie przyjdzie załamanie.

Przyznam się, że długo nie mogłem zrozumieć depresji i chyba nigdy do końca jej nie pojmę. Przecież wystarczy mieć jasną wizję, cele, zorganizować się, a ona sama minie, prawda? Okropne kłamstwo.
Trudno wielu ludziom zrozumieć, że ktoś nie może wziąć się w garść, że "marudzi", że wszystko widzi w czarnych barwach, że jest w dołku i nie podejmuje żadnego działania.

Każdy czasem zmaga się z trudnymi chwilami i przez to jeszcze bardziej dobijamy ludzi w depresji dając im dobre rady albo opowiadając, że muszą wziąć się w garść, tak jak my to kiedyś zrobiliśmy.

Powszechność problemu


Z uwagi na niezrozumienie, wielu ludzi ukrywa się albo zamyka w czterech ścianach. Tymczasem z depresją zmagają się miliony ludzi na całym świecie. To nie jest stan, w którym ktoś "ma doła", to wielka czarna otchłań, która wciąga całą dobrą energię i siły fizyczne.
Znalazłem parę fajnych artykułów oraz krótki polski filmik, który o tym mówi: animacja pokazująca czym jest depresja oraz film "Cień", który zdobył drugie miejsce w konkursie na etiudę "24h życia w depresji", organizowanym w ramach kampanii Forum Przeciw Depresji.




Prośba

Nie lekceważcie depresji ani u siebie, ani u innych. "Marudzenie" może być cichym wołaniem o pomoc, o zrozumienie, o akceptację pomimo swoich niedociągnięć. Jest dziś sporo terapii, terapeutów, programów, grup wsparcia, tego tym ludziom potrzeba, a nie dobrych rad i opowieści co my zrobilibyśmy na ich miejscu.

Wszyscy, którzy walczycie z depresją - trzymajcie się!


poniedziałek, 2 czerwca 2014

Nie jestem maszyną do wykonywania zadań, czyli jak odpoczywać

Ostatnio pisałem o "superproduktywności".
Czasem stawiam sobie cele, patrzę na kalendarz i planuję następne aktywności, a zapominam zadać sobie pytania "jak się czuję i jaki tak naprawdę mam poziom energii?".

Każdy z nas ma pewien poziom "paliwa" i jeśli spadnie on poniżej pewnego poziomu, trzeba szybko go uzupełnić albo możemy utknąć na środku rozpędzonej autostrady życia.
Ja muszę sobie to często powtarzać...

Jaki masz poziom energii?


Często do diagnozy własnej energii używam kartki i "kresek". Rysuję pionową kreskę i dzielę ją na trzy części (używam tego ćwiczenia na bardzo różne sposoby), podpisuję znaczenie wszystkich trzech, a następnie stawiam kropkę (lub krzyżyk!) w miejscu, które wydaje się adekwatne do danej sytuacji.
Wygląda to mniej więcej tak:


Tak postawiona kropka generuje następne ciekawe pytania: Jak się tu znalazłem? Czy mój poziom energii wzrósł, czy spadł ostatnio? Jak bardzo? Dlaczego? Jak mógłbym "naładować akumulatory" w aktualnej sytuacji? Jaki miałem najwyższy poziom energii ostatnimi czasy? Jak to się stało?

Jak odpocząć?


Czasem wyobrażam sobie, że odpocząłem na różne sposoby: poszedłem do lasu, przeszedłem się nad Wisłę, położyłem się na godzinkę z muzyką na uszach, uciąłem sobie drzemkę, poszedłem pobiegać (!) i próbuję wyobrazić jaki później będzie mój poziom energii.

Każdy z nas ma naturalną potrzebę odpoczynku i bardzo różne strategie jej zaspokajania. Mi powyższe pytania (i odpowiedzi) pozwalają dotrzeć do sedna.
Czasem nie chodzi o to, by "odpocząć", ale by dokończyć zadanie, które nie pozwala się rozluźnić. Może odbyć rozmowę, którą odwlekam. Zamknąć wszelkie "otwarte pętle", które nie pozwalają się umysłowi wyciszyć, a ciału rozluźnić.

Brak paliwa, czy silnik do remontu?


Bywa i tak, że wyobrażając sobie odpoczynek wcale nie czuję, żeby mój poziom energii wzrastał dramatycznie. Jest to zwykle sygnał, że co prawda jest paliwo potrzebne do codziennej jazdy przez życie, ale trzeba na dłuższą chwilę odstawić mój wewnętrzny silnik do mechanika. Zatrzymać się na dłużej niż godzinka, dwie, czy całe popołudnie. 

Odwlekając reakcję na taki sygnał ostrzegawczy, często prędzej, czy później rozchoruję się i oddam ten czas, tak czy siak. Czasem przeciążę się, zawalę parę rzeczy i przez to będę miał jeszcze więcej do zrobienia. 

Kura znosząca złote jajka


Kto nie zna bajki o kurze znoszącej złote jajka?
Cierpliwie czekając codziennie na zniesienie kolejnego jajka, właściciel może nieźle się wzbogacić. Ale z chciwości zabić kurę, żeby wyjąć z niej wszystkie złote jajka i przekonać się, że w środku nie ma żadnego - to już głupota. Nie ma szybkiego zysku, a "zdolność produkcji" umarła na zawsze.

Niestety muszę się przyznać, że ta głupota jest często moim udziałem... Kiedy robię rzeczy wolniej i spokojniej, czekam cierpliwie na rezultaty, jestem jak roztropny właściciel wspomnianej kury. Czasem jednak wybieram tę drugą opcję i później muszę ją odchorować lub pogodzić się z tym, że dla chwilowego szybkiego zysku zabiłem w sobie długofalową energię.



Szybkie ćwiczenie dla Was: narysujcie sobie taką kreskę z poziomem energii i zaznaczcie kropką miejsce właściwe dla Waszego aktualnego samopoczucia. A następnie zadajcie sobie krótkie pytania: Jak się tu znalazłem? Czy mój poziom energii wzrósł, czy spadł ostatnio? Jak bardzo? Dlaczego? Jak mogłabym "naładować akumulatory" w aktualnej sytuacji? Jaki miałem najwyższy poziom energii ostatnimi czasy? Jak to się stało?
Mam nadzieję, że to pomoże Wam utrzymać Waszą wewnętrzną kurę znoszącą złote jajka jak najdłużej przy (dobrym i szczęśliwym!) życiu.


Zobacz również: